Nie wiem jak Wy, ale ja uważam że są takie książki, które zostają z nami na całe życie. Otulone woalką sentymentu, wciąż potrafią wywołać w nas szczególne wspomnienia i towarzyszące im emocje... Mimo upływu czasu bohaterowie tych opowieści wciąż zajmują wyjątkowe miejsce w moim sercu i są momenty kiedy ponownie pukam do ich drzwi by móc delektować się historiami, które tak szczególnie zapadały mi w pamięć. Moja przygoda z czytaniem zaczęła się w szkole podstawowej, ale tak trochę bardziej poważnie podeszłam do tematu kiedy baśnie zaczęły ustępować miejsca nieco poważniejszym lekturom. Nie była to jednak miłość od pierwszego wejrzenia; Niemniej jednak z czasem coraz bardziej fascynowały mnie opowieści pisane i coraz chętniej zaglądałam do biblioteki.
Moja mama zaraziła mnie miłością do gatunku, którym fascynowało się niewiele dziewczynek. Kiedy inne czytały książki o księżniczkach i pieskach, ja czytałam horrory. "Gęsia skórka", "Szkoła przy cmentarzu" czy "Krąg ciemności" to było coś w czym zaczytywałam się z lubością. Później zaczęłam sięgać po inne gatunki - m.in. literatura młodzieżowa, fantastyka. Moje pierwsze zakupy książkowe, które poczyniłam z odłożonych pieniędzy jakie dostawałam na urodziny czy Gwiazdkę, cieszyły mnie niezmiernie! Nie była to może literatura najwyższych lotów, jednak dla nastolatki w sam raz. Do dziś pamiętam tę ekscytację kiedy wzięłam do rąk te kilka książek i wchłonęłam zapach nowych kartek :)
Jak już wcześnie wspomniałam, są takie opowieści które zostały ze mną do dziś. Uczucia, które wywołują, czas i miejsca w których je czytałam, to coś dla mnie ważnego. I dziś chciałabym się podzielić z Wami tym czymś ważnym. Oczywiście nie będą one przytoczone w kolejności w jakiej je czytałam bo to tak naprawdę nie ma żadnego znaczenia. Ok, przejdźmy do meritum!
Pierwszą książką będzie powieść autorstwa Daniela Defoe, XVII wiecznego angielskiego pisarza, uznawanego za prekursora powieści przygodowych.
"Robinson Cruzoe" Daniel Defoe
Książka opowiada o pewnym mężczyźnie, który w konsekwencji dramatycznych wydarzeń trafia na bezludną wyspę. Jest tam całkiem sam, bez podstawowych środków do życia i ma dwa wyjścia - Spróbować się zaaklimatyzować i odnaleźć siebie, akceptując nową rzeczywistość, albo poddać się i odebrać sobie życie. Wybiera opcję pierwszą i tworzy swój mały świat. Buduje sobie schronienie, uprawia ziemię, hoduje zwierzęta. Codziennie walczy ze swoimi słabościami, przytłaczającą samotnością i dziką przyrodą. Do czasu... Okazje się, że wyspa na której się znajduje, nie jest tak do końca zwykłą wyspą, a miejscem wyjątkowo okrutnych rytuałów pewnego plemienia. Robinson mimo całkowitego odosobnienia nie zatracił swoich wartości i takiego czysto ludzkiego odruchu. W związku z tym postanawia w pewien sposób wtrącić się w ciąg makabrycznych wydarzeń. Co będzie dalej, jak potoczy się życie zapomnianego przez świat rozbitka? Czy kiedyś odnajdzie swój prawdziwy dom?
Czytałam z zapartym tchem, głośno kibicując Robinsonowi w tych wszystkich wyjątkowych potyczkach. Razem odczuwaliśmy szczęście, frustrację, strach i nadzieję. Ta książka przyniosła mojemu młodemu umysłowi kilka cennych refleksji i ważnych lekcji. Była napisana łatwym w odbiorze językiem i nie była skomplikowana fabularnie. Historia wciągająca, z kilkoma zwrotami akcji. Opowieść pouczająca i istotna. Wbrew pozorom ważna.
"O psie, który jeździł koleją" Roman Pisarski
To opowieść o rezolutnym kundelku, który uwielbiał podróżować pociągiem i o ludziach jakich spotkał na swojej drodze. To historia niezwykłej przyjaźni między człowiekiem a psem; Pełna lojalności, zaufaniu i bezgranicznego oddania. To swoisty kalejdoskop emocji i doświadczeń, który porusza w naszym sercu te struny, które grają melodię naszego człowieczeństwa. Napisana prostym językiem, niezbyt obszerna - W sam raz dla trochę większych dzieciaków, które będą w stanie zauważyć i zrozumieć jej sens, a także płynące od niej przesłanie. "O psie, który jeździł koleją" to pierwsza książka na której płakałam i od której zaczął się mój dystans do powieści dot. pierwszoplanowych bohaterów zwierzęcych. Zakończenie złamało mi serce i od tamtego momentu będąc wrażliwą na losy pupili, zwyczajnie boje się sięgać po pozycje, w których odgrywają znaczącą bądź wiodącą rolę. Kocham tę książkę, jednak na jakiejś płaszczyźnie sprawia mi ból... Nadmienię tutaj również, że historia Lampo - Pieska, który żył we Włoszech w latach 50tych jest historią prawdziwą. Jego pomnik znajduje się na stacji w Marittimie, w prowincji Livorno, we Włoszech.
"Mały Książę" Antoine de Saint - Exupery
Historia dotyczy chłopca, który opuścił swoją planetę by móc podróżować do innych miejsc, w których spotyka przeróżne postaci i zdobywa bogate doświadczenie. Dla mnie była to ważna książka, traktująca o sile miłości i przyjaźni, o tęsknocie i odpowiedzialności. Treść rodzi pytanie o sens życia, hierarchię naszych wartości i sedno relacji międzyludzkich. Pokazuje też różnicę między światem dorosłych, a dzieci, odmienną perspektywę uświadamiającą nam dorosłym istotne fakty (Czasem w pewien sposób przykre) Nie wszystkim "Mały Książę" jawi się jako ważna lektura, ale moim zdaniem jest ona istotna. Trzeba tylko wgryźć się w nią, spojrzeć na nią szeroko otwartymi oczami i umysłem. Niesie ona dla mnie pewien morał, głębokie przesłanie które jesteśmy zdolni uchwycić kiedy tylko zrozumiemy historię małego człowieczka. Ta międzyplanetarna wędrówka by pojąć co znaczy oddanie, by poznać samego siebie, ucząc się od innych i samemu też spróbować nauczać, to może być taka nasza osobista podróż przez życie by wreszcie uświadomić sobie jaki jest nasz cel i co tak naprawdę jest dla nas ważne.
" Wiesz, gdy jest się bardzo smutnym to lubi się zachody słońca..."
"Miłość nie polega na tym, aby wzajemnie sobie się przyglądać,
lecz aby patrzeć razem w tym samym kierunku..."
I ostatnią "moją" książką jest krótka powieść pt. "Tajemniczy ogród". Wspominając tę książkę mam przed oczyma widok samej siebie siedzącej w fotelu w lekko zacienionym pokoju. Jest wiosna, za oknem świeci nieśmiałe słońce, przed domem kwitną maki, mieczyki i róże. Drzwi lekko uchylone, po prawej stronie mnie stoi podłużny stół. Nieduży. Na nim biała serwetka... Jest cicho, nie słyszę ptaków i wiatru, ale czuje na sobie dotyk promieni. Czuję się jakoś tak...Dziwnie. Inaczej. Jakbym była w miejscu oddalonym od mojego rodzinnego domu, coś jakby w innej rzeczywistości. Może odrobine tak jakbym była w tamtym ogrodzie...
"Tajemniczy ogród" Frances Hodgson Burnett
Opowiada historię dziewczynki, która po śmierci swoich rodziców trafia pod opiekę wuja. Odkrywa tam pewien zaniedbany ogród, który postanawia "przywrócić do życia". Poznaje też swojego kuzyna, który izoluje się od świata przekonany o własnej, nieuleczalnej chorobie. Ta książka to opowiadanie o wewnętrznej przemianie, o przyjaźni, determinacji i odnajdywaniu radości życia. Fabuła jest spójna, mimo że tematy w niej poruszane są tematami dość trudnymi to czyta się płynnie. Samotność, niezrozumienie własnych emocji, z którymi najczęściej ciężko jest nam sobie poradzić, żałoba i strata, choroba... Jednak mimo tego, książka jest przepełniona jasnymi kolorami. Natura potrafi zdziałać cuda, a prawdziwa przyjaźń może być solidną drabiną dzięki której jesteśmy w stanie wyjść z największego dołka.
To jest piękne wydanie zawdzięczamy wydawnictwu "Wilga". Pochodzi z roku 2020 i jest przeze mnie strasznie pożądane! Chociaż wydanie bardziej klasyczne z roku 2021 od wydawnictwa MG też jest śliczne i kusi by od niego rozpocząć kolekcjonowanie klasyków właśnie w takich eleganckich oprawach (Ostatnio w Empik'u było dostępne wydanie Robinsona Cruzoe w takim stylu! Może to nie głupie, hmm?)
Mam nadzieję, że znajdą się jeszcze w moim życiu takie wyjątkowe książki, które w identyczny sposób chwycą mnie za serce i o których pięknie będę mogła jeszcze Wam tutaj opowiedzieć :)
Źródło grafiki: google.pl, lubimyczytac.pl
Elizabeth Warren


Komentarze
Prześlij komentarz