Przejdź do głównej zawartości

"Cienie Nowego Orleanu" Maciej Lewandowski

Temat sekt, czy fanatycznych ugrupowań okultystycznych 
bądź religijnych, to temat niezwykle intrygujący; Zarówno od strony czysto technicznej tj. procesu powstania, zasady rekrutacji członków i fundamenty funkcjonowania, a także od strony etycznej i społecznej, nie pomijając aspektu zasad moralnych, których albo nie ma w ogóle, albo są patologicznie wypaczone. Sięgnęłam po tę książkę właśnie z powodu obecności wątku tej osobliwej wspólnoty, a także mitologii Voodoo z nią związanej, której natura również jest ciekawa, gównie dzięki woalowi tajemnicy jakim jest owiana i teoriom spiskowym wynikającym właśnie z tej niedostępności i niepowszechności wśród przeciętnych osób, dla których faktyczna istota jestestwa jest niezwykle złożona, a pewne szczegóły magii i rytuałów nie są dla nich w żaden sposób dostępne. 


Tytuł - "Cienie Nowego Orleanu"
Autor - Maciej Lewandowski
Wydawnictwo - Uroboros
Data wydania - 27.02.2019
Ilość stron - 349
Gatunek - Kryminał, thriller, sensacja
ISBN - 9788328057098

    To historia opowiadająca o pewnym policjancie, który podczas tzw. "nalotu" na kryjówkę przemytników, trafia przypadkiem na dziuplę handlarzy żywym towarem. Odnajduje tam straszliwie okaleczoną kobietę, której zwłoki poznaczone tajemniczymi znakami, tkwiły rozpięte na dziwnym trójnogu ustawionym w kręgu wypalonych świec. Ślady prowadzą w przeszłość do cuchnących bagien i sekty przywołującej demony... Wkrótce jednak detektyw zostaje odsunięty od sprawy, ale w żadnym razie nie przeszkadza mu to w rozpoczęciu prywatnego śledztwa, w toku którego trafia do pewnego studia fotograficznego gdzie odnajduje nagrania brutalnych gwałtów i tortur czarnoskórych kobiet. Wbrew otrzymanym ostrzeżeniom jakie dostaje zarówno z zewnątrz, jak i zza kurtyny "Ciemniej strony", czy ze strony własnego sumienia, udaje się w podróż do minionych lat, których wydarzenia zmieniły jakiś fragment jego duszy. Chcąc raz na zawsze uporać się z własną traumą, ale także zakończyć obłąkańczą działalność sekciarzy, ponownie wkracza w mrok niewyjaśnionych spraw, nieodkrytych i okrutnych sekretów pradawnego bóstwa...

Coś więcej o książce...

    Zaczyna się całkiem ciekawie; Przypadkowo odkryte zwłoki młodej kobiety, której ktoś zerwał skórę z pleców, a na reszcie ciała wyżłobił dziwaczne znaki przywodzące na myśl rytualne inkantacje mające znaczyć ofiarę poświęconą czystemu złu, to coś co rozbudza naszą wyobraźnię i pobudza ciekawość, naprowadzając na grupę osobliwych fanatyków szepczących dźwięcznie brzmiące mantry gdzieś w szpetnych zakamarkach, cuchnących przede wszystkich strachem, co czyni je idealnie klimatycznymi miejscówkami dla tego typu przedsięwzięć. Chcemy więcej, ale im dalej w treść tym ma się coraz większe wrażenie, że opowieść jest napisana dość chaotycznie, a sama fabuła mająca być okultystycznym kryminałem, zawierającym wątki mitologii Voodoo zaczyna być nieco nudna i chwiejna pod względem spójności. Akcja tej powieści toczy się ślamazarnie, mając po drodze trochę lepsze momenty gdzie nabiera smaku i wyrazistości, dzięki czemu treść zaczyna być łatwiejsza w odbiorze, a wydarzenia śledzi się z ciekawością. Niestety takich chwil jest stosunkowo za mało, przez co czyta się ogólnie dość ociężale. Sporo wątków uciętych jest w nieodpowiednich miejscach, dużo jest niedopowiedzianych i pozostawionych jako otwarte, choć mogły zostać znacznie bardziej rozbudowane, a przez to dodać powieści głębszej barwy i wartości, dzięki czemu nie zostałaby koniec końców odebrana jako przeciętne czytadło. Mimo interesującego wątku wiodącego i dość złożonej problematyki jaką jest handel ludźmi, istnienie i system działania kultów, czy ich doktrynerstwo, a także rasizm i segregacja ludzi określając ich mianem "Lepszych" i "Gorszych", powieści zabrakło charakteru i spoistości przedstawionych w niej wydarzeń, a najciekawszy jej wątek został zaledwie muśnięty, przez co potencjał jaki na początku wykazywała, został zaprzepaszczony. 

Główny bohater również nie należy do pozytywnych cech tej książki. Jest antypatyczny, wręcz irytujący! Ma jakiś plan na całą sprawę, ale to jedynie jakieś niewyraźne zarysy, bowiem konkrety nie mogą przebić się przez zasnuty alkoholowymi oparami umysł, przez co odnosi się wrażenie że gliniarz błądzi jak gdyby we mgle, po omacku poszukując właściwego tropu, który będzie stanowił siłę napędową popychającą go do właściwego i przede wszystkim sprawnego rozwikłania sprawy. Tymczasem snuje się od osoby do osoby, z miejsca na miejsca, polegając głównie na mocy sprawczej zwyczajnego przypadku, a dowody i poszlaki zebrane podczas śledztwa, o którego miano skrupulatnego walczy chyba sam ze sobą, składają się w mozaikę czasem na siłę złączonych ze sobą puzzli stanowiących lekko wypaczony obraz całości przypadku. To również chwiało fabułą i sprawiało, że była drażniąca w odbiorze. Rzeczą która dobrze zagrała w tej powieści była użyta w niej forma i język. Prócz tego, że niemało było zawartych w niej drastycznych i zbyt dosadnych opisów zbrodni, ani też autor nie szczędził soczystych wulgaryzmów, co nadawało powieści bądź co bądź nieco cierpkiego smaku jak na kryminał przystało, to były także opisy w których zaczytywało się z przyjemnością. Użyte metafory określające zachowania, postaci czy scenerię stanowiły przyjemny kontrast, co było naprawdę przyjemne w odbiorze. 

Podsumowanie

Niestety koniec końców zawiodłam się powieścią pana Lewandowskiego, który zainteresował mnie swoim pomysłem lecz niestety sposobem jego realizacji nie zdołał zatrzymać mojej ekscytacji i ciekawości. Z nieznacznym trudem dotarłam do zakończenia, które moim zdaniem zostało również bardzo okrojone, a tym samym nie do końca zrozumiałe i pozbawione sensu. Czegoś w nim zabrakło, jakiegoś większego wyjaśnienia, bądź puenty która należycie zamknęłaby wydarzenia i w jakimś stopniu podreperowała odczucia względem całości. Dlatego uważam, że ta pozycja to zwykły "Zabójca czasu", jaki bardzo szybko ulatuje z pamięci, pozostawiając po sobie nutkę rozczarowania i braku spełnienia z obcowania z literaturą. 

Źródło grafiki: lubimyczytac.pl
Elizabeth Warren 💋

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

"Moc pozytywnego myślenia" Norman V. Peale

"Moc pozytywnego myślenia" Norman V. Peale  Tytuł - "Moc pozytywnego myślenia" Autor - Norman Vincent Peale Wydawnictwo - StudioEMKA Tłumaczenie - Marta Umińska Data wydania - 01.01.1995 Ilość stron - 326 Gatunek - Poradnik ISBN - 8385881190   Ta książka pojawiła się w moim życiu całkiem przez przypadek, ale w dobrym momencie (Przynajmniej tak myślałam). Borykałam się wówczas ze stanem przed depresyjnym i chwytałam się wszystkiego co mogłoby mi pomóc "Wypłynąć na powierzchnię". Z chęcią więc przygarnęłam te trzysta stron z nadzieją na wykonanie choć małego czy wręcz jakiegokolwiek kroku ku zmianie swojego życia. Dwa tygodnie później zdiagnozowano u mnie depresję...  Coś więcej o książce...  Norman V. Peale to dotychczasowo nieznany dla mnie autor. Przed sprawdzeniem z czyim dziełem tak naprawdę mam do czynienia, kupiłam pozycję o wdzięcznym tytule, jako że tonący brzytwy się chwyta. Już po pierwszym rozdziale odkryłam, że autor to protestancki pastor i

"Duchy. Historia seansów spirytystycznych, zjawisk paranormalnych i pogromców duchów" Peter H. Aykroyd

Kim chciałbyś zostać jak dorośniesz? Kiedy ktoś zapyta dziecko kim chciałoby zostać w przyszłości, chłopcy najczęściej odpowiadają że chcieliby być strażakami, policjantami, wokalistami popularnej grupy rockowej albo super bohaterami. Dziewczynki zaś stawiają na piosenkarki, aktorki albo księżniczki. A ja postawiłam na coś dość wyjątkowego, czego chyba żaden z nauczycieli się nie spodziewał. Otóż ja odpowiadałam, że chciałabym zostać medium. Medium to termin z zakresu spirytyzmu, określający osoba która potrafi nawiązać kontakt ze światem duchowym. W skrócie, chciałam widzieć duchy i móc z nimi rozmawiać. Po co? Uważałam, że to takie ekstra i że dzięki temu mogłabym pomóc komuś kto potrzebuje pomocy, ale nie może jej uzyskać od nikogo innego. Z czasem tych powodów dla których chciałabym zostać obdarzona tym osobliwym darem, trochę przybyło. Dziś chciałabym móc głównie porozmawiać z tymi, za którymi bardzo tęsknię, a których nie ma już wśród żywych... Mieć pewność, że u nich wszystko w