Tytuł - "Żółwie aż do końca"
Autor - John Green
Wydawnictwo - Bukowy Las
Tłumaczenie - Iwona Michałowska-Gabrych
Data wydania - 22.11.2017
Gatunek - Literatura młodzieżowa
ISBN - 9788380741270
Wybrałam tę książkę tylko dlatego, że swego czasu była ona bardzo popularna i niemal wszyscy zachwycali się tym, jaka jest wartościowa, zgrabnie napisana i lekka w czytaniu mimo, że porusza bardzo trudny i ciężki temat choroby psychicznej. Zabierając się do czytania, nie miałam jednak "ciśnienia" i podeszłam do niej na luzie. Jednakże wbrew wielu opiniom, jakoby książkę czytało się całkiem płynnie, ja miałam z tym spore trudności... Ale do rzeczy!
Coś więcej o książce...
Historia dotyczy pewnej nastolatki imieniem Aza. Aza jest młodą dziewczyną, której życie naznaczyła pewna trauma. Od tego czasu bohaterka ma wrażenie, że ugrzęzła w sobie samej i chociaż się stara, nie może wydostać się z własnego mózgu... Fabuła skupia się właśnie na jej chorobie, którą nazywa się depersonalizacją powodującą, że człowiek boryka się z niewiedzą na temat tego, kim właściwie jest, mając poczucie obcości we własnym ciele. Towarzyszą jej jeszcze inne dolegliwości, jak nerwica natręctw czy derealizacja, z powodu której dziewczyna czuje brak spójności z otoczeniem, ma wrażenie snu na jawie, a w jej głowie pojawiają się szeroko zakrojone myśli egzystencjalne. Próbuje jednak żyć w miarę normalnie, mimo ciągłego uczucia straty ukochanej osoby, z którą nie do końca się pogodziła i tej specyficznej spirali jaka zacieśnia się i pochłania ją coraz bardziej i bardziej... W tym wszystkim towarzyszy jej zabawna przyjaciółka, autorka funfików "Gwiezdnych Wojen" i dawny kolega z dzieciństwa, syn milionera, z którym wiąże się zarówno kryminalny, jak i zabarwiony romantyzmem wątek. W sensie wydania i konstrukcji powieści, była ona całkiem lekka, ale zważając na temat i realność opisów doświadczeń nastolatki borykających się z wieloma lękami i uciążliwą chorobą, jakie zdecydowanie przeważały w całości fabuły - No tutaj już było mi zdecydowanie trudniej i często czułam się zirytowana, mimo że starałam się zrozumieć jak to jest zmagać się z takimi utrapieniami i podejść do istotnego tematu znacznie wyrozumialej. Średnio sobie radziłam, ale skupiałam się na tych pozytywnych stronach, jak na przykład ciekawe zainteresowania młodego Davisa, który pasjonował się astrologią i potrafił o niej opowiadać w ciekawy i całkiem przystępny dla typowego laika w tej kwestii, sposób. Uśmiechnęłam się też na opowiastce wyjaśniającej pochodzenie tytułu książki. Tak, to było fajne ;) Interesujący, chociaż bardzo okrojony był też aspekt kryminalny, którego spodziewałam się nieco więcej, biorąc pod uwagę opis wydawcy zamieszony z tyłu okładki.
Co do zakończenia... Trochę mnie rozczarowało i poczułam dziwną pustkę. Spodziewałam się jakiegoś zwrotu akcji, ale ta książka jest tego pozbawiona. Nie mniej jednak całość skłania do pewnych refleksji, na przemian fundując nam smutek i radość, satysfakcję i zawód. Myślę, że to pod pewnymi względami dość ważna książka, ale dla mnie okazała się być zbyt monotonna i przesiąknięta chorobą.
Podsumowanie
Krąży wiele opinii o tym, że "Żółwie aż do końca" są idealną książką na czytelniczy zastój. Dla mnie okazało się być to nieprawdziwym stwierdzeniem. Powieść ma swoje plusy, a na uznanie zasługują "Podziękowania", w których zawarta jest nadzieja i informacje, gdzie szukać pomocy gdy przestajemy radzić sobie z samym sobą i tym co nas otacza. Fakt, dzięki budowie wydania z łatwością pokonuje się kolejne strony, ale sama historia wcale nie zapada w pamięć i nie niesie ze sobą szczególnego morału (Chyba, że to celowy zabieg i opowieść pozbawiona jest morału, albo też jest on w jakiś sposób zawoalowany i wynika z ogółu treści, w którą trzeba się "wgryźć" by go dostrzec i zrozumieć). To książka czysto młodzieżowa i takiej też grupie odbiorców mogłabym ją polecić.
Źródło grafiki: lubimyczytac.pl
Elizabeth Warren
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz